Interpretacja i nadinterpretacja

Czyli: co autor miał na myśli?

To wciąż jedno z ulubionych przez nasz gatunek ćwiczeń umysłowych, wydawałoby się bardzo wysokich lotów, twórcze i inspirujące, a wywodzące się tak naprawdę wprost z mózgu jaszczurczego, którego zadaniem jest zareagować jak najszybciej na zespół bodźców (znaków) tworzących pewien schemat (znaczenie). Warunkowało to od zawsze przetrwanie, samozachowanie. Są to reakcje typu: duży + ryczy + pazury + zęby + zbliża się szybko = uciekaj; albo: biodra + proporcje + długie, gęste włosy + duże, błyszczące oczy = za włosy i do jaskini. W obu przypadkach liczy się szybkość działania, a więc nie ma czasu (znaczy nie ma go mózg) na rozważania, przemyślenia i analizy, przetwarzanie wielkiej ilości danych i jeszcze większej liczby możliwych rozwiązań wraz z ich następstwami w kolejnych kilku pokoleniach. Milisekunda. Schemat-reakcja. Albo akcja-reakcja, gdzie akcja jest też pewnym rodzajem dynamicznego schematu (a więc reakcja musi być jeszcze szybsza).

Był sobie autor.

Żył zapewne dawno, dawno temu, za górami i lasami. Może coś wiemy o tamtych czasach i miejscu, ale raczej niewiele, głównie jakieś uproszczenia, siłą rzeczy – wszystkiego wiedzieć się nie da. Jeszcze mniej wiemy o autorze – jego życiu, pragnieniach, myślach, celach, motywacjach… Napisał dzieło, z którym teraz mamy przyjemność lub nieprzyjemność obcować z woli własnej lub z powinności, nieważne. Może inaczej – pierwszą rzeczą, którą należy odrzucić w kontakcie z dziełem jest własne nastawienie, które przeważnie wynika ze wspomnianej powinności. Rozumiem przez to zobowiązaniem nas do podjęcia tego zadania ze strony osób trzecich. Jasne, że mających, podobnie jak autor i my, własne cele, motywacje. O tym później, ale chcę tylko zaznaczyć, że im mniej stron biorących udział w interakcji z dziełem, tym lepiej dla nas.

Trzy możliwości ze strony autora.

Zacznijmy od autora i jego motywacji; w końcu w jakimś celu to dzieło stworzył. Pewnie chciał uzewnętrznić swoje wnętrze powodując u odbiorcy określony efekt. Chodziło mu o pokazanie świata z własnej perspektywy – albo dla sprawienia komuś przyjemności, albo dla wywołania przemiany przez zwrócenie uwagi na jakiś problem. Wróćmy do mózgu jaszczurczego, posługującego się schematami, którego w pewnym zakresie można powiązać z nieświadomością. Pewnym rodzajem schematów wyższego rodzaju są archetypy – pojęcia bardzo ogólne i znane całej ludzkości, które przez życzeniowe rozumienie przyrody przeszły do obszaru kultury. Czyli tak jak w przyrodzie mamy na przykład matkę, czyli osobę, która nas urodziła i się nami przez jakiś czas przynajmniej opiekuje, to w archetypie mamy tzw. „wielką matkę”, boginię, uosobienie najważniejszych cech idealnej matki. Taki archetyp może przemawiać przez autora, a dzieło może być jego materializacją – nawet bez świadomości twórcy! To pierwszy rodzaj możliwej interpretacji. Autor nie miał osobiście nic na myśli, był tylko narzędziem w rękach idei, umownego ponadmaterialnego i abstrakcyjnego bytu, być może demona. Druga możliwość, to dzieło rzeczywiście puste, nie zawierające głębokiego przekazu, zwykłe rzemiosło lub przedmiot użytkowy, czysto dekoracyjny. Trzecia możliwość, to świadoma manipulacja autora celem wywołania określonej reakcji u odbiorcy. Może być celowo ukryta. Może być kodem – są takie podejrzenia nawet w stosunku do Biblii, ale to może być nadinterpretacja – o co łatwo ze strony odbiorcy – skupmy się teraz na nim.

Trzy możliwości ze strony odbiorcy.

Pierwsza jest oczywista, jak pierwsze wrażenie, które polega na prawie podobieństwa, jak u inżyniera Mamonia z filmu „Rejs”: „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu”. Znów mózg jaszczurczy i pierwsza zasada samozachowania. To jest silniejsze od nas, ale da się przezwyciężyć. Tu też jest spore pole do manipulacji, na przykład przez celową obecność znaków powszechnie nisko cenionych lub po prostu budzących odrazę. Potrzebne jest podejście krytyczne, a więc otwartość na głębszą analizę. Druga możliwość jest taka, że mamy pewne pojęcie o twórcy dzieła, czasie powstania, kontekście polityczno historycznym, znamy wcześniejsze interpretacje i te ostatnie przyjmujemy jako słuszne. Trzecia możliwość związana jest z pierwszą, działa na podobnej zasadzie, ale znaki wysyłane przez autora nam akurat kojarzą się negatywnie, przywołują kolejne połączenia sensów i prowadzą do nadinterpretacji – widzimy w dziele coś, co jest wytworem tylko i wyłącznie naszego umysłu, nic związanego z intencją autora ani z archetypem. Tu też grają niespełnione oczekiwania, zmora naszych czasów, źródło między innymi depresji, ale o tym w kolejnym wpisie.

I tak jest w życiu –

– przed czym przestrzegam – czyli przed nadinterpretowaniem na podstawie prostych znaków i własnych wrażeń popartych nierzadko przeżywanymi właśnie emocjami. Fakt, że to forma, a nie treść jest głównym składnikiem przekazu. Świadomość tego jest przydatna w komunikacji międzyludzkiej szczególnie w obszarach profesjonalnych. Jeśli natomiast naszym celem jest poznanie, zrozumienie pewnych idei, praw rządzących światem, to potrzeba nam szerszej perspektywy. Zaprzęgamy więc do działania wszystkie zasoby pamięciowe i skojarzeniowe, wertujemy w głowie wielkie woluminy zgromadzonych akt, sprytnie powiązanych nam tylko znanym kluczem. Jednak wkrótce okazuje się, że znów zataczamy koło i cała nasza wiedza służy tylko upraszczaniu świata. Tylko, że dopiero wtedy, po przejściu przez ten cały proces, jesteśmy otwarci – na świat, na różne poglądy, nawet na zmianę własnych, dlatego zawsze reagujemy pozytywnie, z życzliwością i wręcz zaciekawieniem, a nie złością i przybraniem pozy gotowej do walki.

Głuchy telefon.

Mechanizm interpretacji to oczywiście główne narzędzie psychologii analitycznej, czy psychologii głębi. Chodzi o metodę swobodnych skojarzeń. Pomijając mechanizmy projekcji, wyparcia i wszystkie inne pułapki czyhające na terapeutę (analityka) trzeba uważać w tej pracy, żeby nie oddalić się za bardzo od momentu wyjściowego. To jest szkoła freudowska, która zakłada ruch ciągle do przodu, do jakiegoś momentu przełomu. Co innego sugerował Jung – żeby krążyć wokół początku, iść dalej, ale po okręgu, mając wciąż na uwadze główny problem. Nie szukać na siłę, nie oddalać się zbytnio – to może być ciekawe i inspirujące – ale dla specjalisty – natomiast czy w ten sposób zdołamy pomóc pacjentowi? Być może stworzymy przypadkiem wyobrażenia – nowe schematy myśli – które on zamiast wdrożyć i wykorzystać w przyszłości będzie odrzucał, co zamiast problem rozwiązać – jeszcze bardziej go skomplikuje.

5 uwag do wpisu “Interpretacja i nadinterpretacja

Dodaj komentarz